poniedziałek, 8 grudnia 2014

1. Party In The USA.

*Riley eyes*
*Music*
- July to twoje urodziny, nie możesz spędzić ich w domu - pociągnęłam Julliett za rękę postawiając ją tym do pionu. Szatynka mrucząc niezrozumiałe słowa pod nosem skierowała się do łazienki. Zniechęcona zabrała ze sobą parę wysokich czarnych obcasów i obcisłą, skórzaną sukienkę, która była podarunkiem jej chłopaka - Luke'a.
- Wyglądam jak pół dupy zza krzaka pokrzywy - sarknęła nerwowo poprawiając szminkę na swoich ustach. Pokręciłam głową niedowierzając w jej głupotę. Jeszcze kilka chwil temu była podekscytowana imprezą na, którą mamy zamiar się wybrać, a teraz zapiera się nogami i rękami żeby tylko zostać w domu i grzać się z gorącym kubkiem herbaty. Nie tym razem.
- O co właściwie chodzi? Bo zapewne nie o twoje huśtawki nastroju - niebieskooka głośno westchnęła, dając mi tym do zrozumienia, że za żadne skarby nie odpowie na to pytanie. Niestety mnie się nie odmawia.
- Rey, ty jako porządny uczeń powinnaś zrozumieć, że nauka jest dla mnie najważniejsza. Nie mam czasu na takie bzdury jak imprezy - powiedziała, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem, budząc tym z snu jej małego kotka, który posłał mi pełne grozy spojrzenie.
- Są wakacje! - krzyknęłam, a jej policzki przybrały koloru dojrzałego buraka.
- Dobrze, nie owijaj w bawełnę. Mów - ponagliłam ją kolistym ruchem ręki, a Jul głośno wydychając powietrze zaczęła mówić.
- Oni tam będą - szepnęła zawstydzona spuszczając głowę. Przeklęłam pod nosem zdając sobie sprawę kogo szatynka ma na myśli.
- Taka sytuacja. Chodź - zrobiłam minę zbitego szczeniaka, a poruszona Julliett poszła do wyjścia. Rozradowana zaklaskałam w dłonie i w podskokach poszłam w ślady mej przyjaciółki.
- Jesteś winna mi za to kawę w starbucksie - pokiwałam twierdząco głową, ale tak czy inaczej nie mam w zamiarze stawiać jej frappucino. Cóż wykupienie dwóch miejsc w tym klubie jest nie lada wydatkiem, więc zbędne prezenty sobie daruję.
- Muszę sobie znaleźć chłopaka, a z tego co słyszałam tutaj pojawiają się największe ciacha w mieście - zaśmiałam się, a July uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Luke może i jest ładny, ale inteligencją to on nie grzeszy, więc ona też skorzysta.
- Po Chris'ie uznałaś, że zostaniesz zakonnicą - dziewczyna uniosła brew, a ja machnęłam na odczep ręką. Zdarzają się chwilę załamania. Podeszłyśmy pod kolejkę, która ciągnęła się w nieskończoność, a Jul zniechęcona stanęła na jej końcu.
- Spokojna twoja rozczochrana - pociągnęłam ją za rękę w stronę dwóch ogromnych ochroniarzy, a oni zapytali nas o nazwiska. Pokazałam mu swój dowód, a on wpuścił nas do środka. Och tak, impreza to coś czego teraz najbardziej potrzebuję.
*
- Hej, wyjdziemy na dwór? Mam ochotę zapalić - pociągnęłam przyjaciółkę za rękę w stronę podwórka. Te kilka godzin spędzonych na tańczeniu z nieznajomymi nieźle mnie wykończyło.
- Rey, wracajmy już - July mocno mnie szarpnęła, zanim zdążyłam wyjąć paczkę papierosów z torebki. Wydaję mi się, że tutaj jest zdecydowanie za cicho. 
- Zaczekaj - odpaliłam szluga i wciągnęłam kojący dym do płuc. Julliett w tym czasie niespokojnie krążyła w tą i z powrotem, a ja przypatrywałam się kilku osobom stojącym tuż przy drewnianej altance. Chwilę później usłyszałam głośny strzał, co świadczyło tylko o jednym. Zdecydowanie znajdujemy się w złym miejscu, o złej godzinie. Niestety już było za późno by zawrócić, gdyż jeden z nich, blondyn o ciemnoniebieskich oczach, w szybkim tempie znalazł się tuż obok nas. 
- Wasz błąd - chłopak, a właściwie mężczyzna pokręcił z dezaprobatą głową. Razem z nim był mulat o kruczoczarnych włosach. Och, tak to ci, których imienia nie wolno wymieniać. Znaczy najpierw trzeba by było je poznać, co również jest nie lada wyczynem.
- Myślę, że my już stąd pójdziemy - chciałam wrócić do pubu, ale ręka blondyna zatorowała mi drogę. 
- Nie tak łatwo księżniczko - mruknął uwodzicielsko. 
- Dla ciebie Riley - warknęłam. Moja przyjaciółka w tym czasie była przygniatana do ściany przez drugiego z nich. Kurcze, to wydaje się takie nierealne.
- Jestem Niall, ale możesz mnie nazywać jak tylko zechcesz - wypowiedział wprost do mojego ucha, delikatnie je przygryzając.
- Myślę, że twoje imię nie przyda mi się do życia.
- Już niedługo będziesz je wrzeszczeć przez całą noc - oznajmił zakładając kosmyk moich niesfornych włosów za ucho. Prychnęłam pod nosem zabierając jego rękę.
- Jesteś dupkiem - powiedziałam, a mulat wydał z siebie dźwięk zdziwienia. Och, tak to rzeczywiście nie był dobry ruch z mojej strony. Niall z zamiarem uderzenia mnie, uniósł rękę, ale ostatecznie wycelował pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy.
- Masz szczęście, że masz ładną buzię - uchwycił dłonią mój podbródek i przejechał językiem po mojej dolnej wardze doprowadzając mnie tym do odruchów wymiotnych.
- To co z nimi zrobimy? - zapytał czarnowłosy chwytając Niall'a wokół szyi.
- Myślę, że znajdzie się dla nich miejsce - odpowiedział blondyn szyderczo się uśmiechając.
- Na przykład w naszych sypialniach...
~
Mamy rozdział!
3 komentarze - kolejny rozdział.
Na dole strony znajdzie opcję pozwalającą zaobserwować bloga. 
Rey ♥

4 komentarze:

  1. Jeju.. Świetnie opowiadanie! Strasznie mi się podoba. Na początku nie byłam do tego zbytnio przekonana ale... jeju świetne!
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam
    Luss

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś/Zostałeś nominowana/nominowany do Liebster Blog Award. Szczegóły tutaj: http://unpredictable-zayn-malik-fanfiction.blogspot.com.tr/2014/12/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. omfg KOBIETO SZYBKO NEXT! :)

    OdpowiedzUsuń