*Riley eyes*
Rano zostałam obudzona przez dziwne hałasy dochodzące z bliżej nieokreślonej lokalizacji. Zakryłam głowę poduszką, ale ktoś bezczelnie postanowił urządzić sobie z moich pleców wygodne siedzenie. Mruknęłam niezadowolona i zrzuciłam napastnika przewracając się na prawy bok. Wydarzenia wczorajszego wieczoru do mnie doszły, więc usiadłam prosto chowając głowę w rękach. Jestem pewna, że nie zrobiłam nic czego bym żałowała, a ja na ogół robię wiele rzeczy bez późniejszych wyrzutów.
- Boli cię głowa? - zapytał bodajże Louis krzycząc wniebogłosy. Być może on zwyczajnie mówił, ale kac morderca postanowił uczulić mój słuch na każdy, nawet najcichszy odgłos.
- Zamknij się - warknęłam ostro uciszając go poduszką. Jeśli przypadkiem bym go udusiła, nie stało by się nic złego. Pewnie jakieś 3/4 społeczeństwa by mi podziękowała i może dostałabym odznakę. Oczywiście jeśli jego pozostali koledzy nie postanowiliby się odegrać. Louis jednak okazał się być silniejszy niż myślałam i teraz to ja leżę przygnieciona. Zapamiętać, nie rzucaj się z poduszką na seryjnego mordercę, to grozi śmiercią.
- Zrobię cokolwiek będziesz chciał, ale daj mi spokój - powiedziałam zanim zorientowałam się o poważności tych słów. Szatyn uśmiechnął się szyderczo, pewnie obmyślając najgorsze scenariusze.
- Obciągnij mi.
- Okay? Znaczy, tak myślę, ale że tu i teraz? - zapytałam niczym niewzruszona. Raczej miałam nadzieję, że on każe mi robić o wiele gorsze rzeczy jak.. cokolwiek innego.
- Serio? Wow, myślałem że. Nie wiem - usiadł obok kiwając z niedowierzaniem głową. Punkt dla mnie, suki. Wstałam z sofy i poszłam do pokoju Niall'a, chciałam odzyskać moje ubrania, zabrać July i wrócić do domu z zamiarem przesiedzenia dnia oglądając The breaking bad lub Supernatural z kawą. Wpadłam nawet nie pukając, co okazało się złym pomysłem, gdyż Horan postanowił przewietrzyć swoją skórę.
- Wiem, że to nie moja sprawa i w sumie nie jestem u siebie, ale mógłbyś - wskazałam rękami jego nagość, a on tylko drwiąco zaśmiał się pod nosem wkładając bokserki z Simpsonów. Ja w tym czasie zmieniłam strój, na swoją wczorajszą sukienkę. Nie lubię chodzić dwa dni pod rząd w tym samym, ale byłam do tego zmuszona po każdej imprezie, śpiąc, przeważnie u nieznajomych.
- Gdzieś się wybierasz? - zapytał opierając się biodrem o komodę. Pokiwałam twierdząco głową nie zdradzając szczegółów. Chłopak przycisnął mnie do ściany i nie ukrywam, że sprawiło mi to lekki ból, ale ten był niczym w porównaniu z tym co miało miejsce chwilę później. Niall bez żadnych skrupułów uderzył mnie z otwartej ręki w policzek.
- Cóż, zła odpowiedź. Ty i twoja przyjaciółka, Maryja Dziewica będziecie tutaj tak długo jak będziecie użyteczne. Och i nawet nie myślcie o ucieczce, bo wtedy sprawię, że będziesz błagała bym przestał - warknął po czym odszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Zjechałam po ścianie i oparłam się plecami o komodę. Przysięgam, że nigdy więcej, jeśli uda mi się stąd ujść cało, nie wyjdę na żadną imprezę. W końcu ogarnęłam się i zeszłam na dół, gdzie July i Zayn'a nadal nie było widać. Za to było cudowne śniadanie jak z typowych amerykańskich filmów, którego i tak nie miałam zamiaru tknąć. Usiadłam na barowym krześle obok Harry'ego przypominając sobie o telefonie, który nadal spoczywał na dnie mojej torebki. Tylko za cholerę nie pamiętam gdzie wczoraj położyłam tą przeklętą kopertówkę.
- Ej Rey - loczek pokiwał ręką przed moją twarzą, a ja wybudziłam się z transu.
- Skoro mam tutaj mieszkać to chcę moje ubrania, kota i kolekcję płyt z mojego mieszkania - wiem, że w trakcie porwania, bo inaczej nie mogę tego nazwać, nie powinno się mieć tak banalnych próśb, ale naprawdę tęskniłam za Simon'em-Waflem.
- To my tutaj stawiamy warunki - powiedział Niall biorąc do ust kolejną łyżkę Lucky Charms.
- Okay, ale niedługo moja sukienka będzie tak przepocona, że...
- Już rozumiemy, ale nie ma mowy o żadnym kocie - powiedział najrozsądniejszy z nich, Liam.
- Chyba nie zostawcie biednego, małego persa - uśmiechnęłam się, a reszta tylko westchnęła.
- Yay, zawsze chciałem mieć kota! - krzyknął rozentuzjazmowany Harry. Osobnik, którego najbardziej polubiłam. Każdego z nich już mniej więcej określiłam. Niall - ten, który jest chujem; Zayn - tajemniczy facet; Liam - najmądrzejszy z nich; Louis - dziwny chłopak; Harry - mój ulubieniec, ponieważ jest najmniej poważny. Mam nadzieję, że on nie okaże się dwulicowym psychopatą, tak jak okazało się być w przypadku blondyna.
- Jutro oddasz nam klucze, a my..
- Jadę z wami - przerwałam Horan'owi. Liam chciał coś powiedzieć, ale ja zdążyłam domyśleć się o co mu chodzi. - Nawet nie macie pojęcia co chcę - chłopcy pokiwali głowami zgadzając się ze mną, a Lou podsunął pod moją twarz talerz z różnorakimi kanapkami. Gdyby nie fakt, że Harry pochłonął dosłownie przed chwilą kilka i nadal żyje, pewnie nawet bym ich nie dotknęła.
- Nie są otrute. Sądzisz, że gdybyśmy chcieli cię zabić to zrobilibyśmy to za pomocą kanapek? - zapytał uśmiechając się pogardliwie blondyn. Jego słowa naprawdę mnie przekonały, więc z spokojem zjadłam swoje śniadanie. Reszta wyszła z kuchni, zostawiając mnie i Niall'a samego co dało mi okazję do rozmowy. Tak wiem, on jest nieobliczalny i jakąś godzinę temu mnie uderzył, ale ja naprawdę zastanawiam się nad całym sensem bycia tu.
- Ugh, ja nie jestem pewna dlaczego tu jestem? Wiesz, okay może i widziałam to coś przed klubem, ale.
- Jeśli chcesz poznać prawdę to ją poznasz. Tak naprawdę wasz powód bycia tutaj jest zupełnie inny, to że widziałaś to, jest przypadkowe. Reszty dowiesz się w swoim czasie - och, no tak, bo co mógłby mi innego powiedzieć? Zresztą i tak nie mam w tym domu nic innego do roboty niż czekanie na odpowiedź. Z nadąsaną miną rzuciłam się na kanapę.
- Z tego co pamiętam to nasze dziwki nie siadają z nami - powiedział Zayn, który niestety się tutaj pojawił. Mam wrażenie, że kiedy byłam jeszcze pijana coś zrobiłam na jego niekorzyść, pieprzony alkohol.
- A więc co ty tutaj jeszcze robisz? - zapytałam unosząc brew do góry. Chłopcy wydali z siebie dźwięki zachwytu, a Zayn widocznie zdenerwowany ruszył się z miejsca, ale Niall zatrzymał go ręką. A szkoda.
- Daj spokój. To było dobre, poza tym, Rey jest moja, pamiętasz? - Mulat wrócił na miejsce i powrócił do oglądania Family Guy. Kocham ten serial, ale ten odcinek już widziałam, więc nie pozostało min nic innego niż zastanawianie się gdzie jest moja przyjaciółka.
- Gdzie jest July? - zapytałam, ale wszyscy byli zbyt wpatrzeni w ekran by usłyszeć moje pytanie. Sama poszukam odpowiedzi. Wpierw ruszyłam do pokoju Mulata, gdyż to jest oczywiste i moja intuicja mnie nie zawiodła.
- Riley?
- Musimy stąd uciec, nie wiem jak i nie wiem kiedy. Coś się jeszcze wymyśli - Huggy przytuliła się do mnie, a ja odpowiedziałam tym samym.
- Zayn wściekł się kiedy weszłaś nam w nocy do pokoju - i teraz dostałam oświecenia. Wiedziałam, że musiałam robić w nocy wędrówki w których oczywiście znalazłam kogoś w tej sytuacji.
- Straciłaś dziewictwo? - Juls spuszczając głową lekko potwierdzająco kiwnęła głową. Przygryzłam z zdenerwowania wargę, zapewne niszcząc moją wczorajszą szminkę, którą przydałoby się w końcu zmyć, ponieważ ona nie przypomina już tego co wcześniej. Wyszłam bez słowa z pomieszczenia, bo Juliett zapewne chce sobie znów wszystko przemyśleć.
- Gdzie byłaś? - Niall natychmiast złapał mnie na korytarzu. Wzruszyłam ramionami, a on zacieśnił uścisk, sprawiając że odległość między nami zmniejszyła się do naprawdę kilku milimetrów.
- Tu i ówdzie. Wasz dom jest doprawdy interesujący - skłamałam, ale gdybym powiedziała mu prawdę, oni zaczęli by coś podejrzewać, a ja poradzę sobie bez zbędnych problemów. Chłopak pokiwał głową i odszedł dalej. Cóż on zapewne i tak wie swoje i na sto procent mi nie ufa, ale zawsze można mieć nadzieję, że nie podejrzewa wszystkiego. Zeszłam na dół i zaczęłam przyglądać się poczynaniom chłopaków w gta v. To było naprawdę dziwne, prawdziwi mordercy grali w strzelankę. Miejscowy mind fuck. Chętnie zagrałabym z nimi, ale Zayn jest okropnym debilem, o którym nie powinnam się tak wypowiadać, ale kto bogatemu zabroni? W tej właśnie chwili usłyszałam dźwięki cudownej piosenki, które oznaczały, że ktoś chce ze mną nawiązać połączenie. Już chciałam łapać za torebkę, ale Niall mnie uprzedził. Wyjął mój telefon i rozpoczął rozmowę z sam pewnie nie wie kim.
- Rey nie może teraz odebrać, ponieważ jest zbyt zajęta moim penisem - aby upewnić kogoś, że to naprawdę się dzieje, głośno jęknął, a ja miałam ochotę go wykastrować. - Dzwonił jakiś William - powiedział, a ja wiedziałam że moje życie teraz straciło sens
- To mój szef. Jestem skończona - warknęłam, a Niall tylko bezradnie wzruszył ramionami.
- Teraz praca i tak nie będzie ci potrzebna, mieszkasz z nami - objął mnie w talii i przejechał nosem po moim policzku. I wiecie co? Wtedy moja cała moja złość minęła.
***
Tym razem tak na szybko, bez gifów, pewnie z błędami.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Do zobaczenia ♥
Rey.